Pomimo, że chciałam zasnąć na jeszcze te parę godzin, to nie mogłam. Wystarczyło, że zamknę oczy i znów widziałam go, dziadka.
Wyciągnęłam list, który dostałam już po jego śmierci. Łzy spływały po moich policzkach nieubłaganie.
*
Po nie przespanej nocy, nadszedł nowy dzień. Skierowałam się do mojej garderoby, skąd wyciągnęłam rurki, bluzkę i sweterek - wszystko czarne.
Związałam w kucyk niesforne, nieukładające się dziś zbytnio włosy, lekko się podmalowałam, i zeszłam na dół.
Usłyszałam jak moja babcia rozmawia z moimi rodzicami.
Nie chcąc im przeszkadzać postanowiłam podłuchać co nie co.
- Chciałam wam bardzo podziękować za wszystko, za opiekę nade mną, za bycie przede wszystkim ze mną w tych trudnych chwilach. Początkowo myślałam, że jak wyjadę z wami z Kanady to choć trochę uda mi się wrócić do rzeczywistości. Tylko proszę nie odbierzcie tego tak, że źle mi tutaj, nie. Po prostu mój dom jest tam w Kanadzie. Chciałabym wrócić tam, do mojego domu.
- Ale mamo, jesteś pewna.?
- Tak kochana
Nie chciałam słuchać więcej.
Weszłam do kuchni.
- Czemu nie chcesz tu zostać z nami babciu.? - zapytałam łamiącym się głosem
- Oh, Carly skarbie nie płacz. Na prawdę miło mi tu było u was, ale zrozum, chciałabym wrócić do Kanady, tam gdzie żyłam przez te wszystkie lata z Twoim dziadkiem. Chcę móc codziennie przychodzić na jego grób. Bo tylko to mi zostało. Sama chcę umrzeć i zostać pochowana właśnie tam, obok mojego ukochanego męża. Zrozum to wnusiu.
Zgarnęłam z blatu moje kanapki do szkoły oraz jabłko i wybiegłam z domu, trzaskając do tego drzwiami.
Pogoda zdawała się odwzajemniać moje uczucia, bo chwilę po moim wyjściu zaczęło padać.
- Carly! - usłyszałam czyjś krzyk
Odwróciłam się i był to na szczęście tylko Travis.
W jednym ręku trzymał siatkę ze świeżym pieczywem, a w drugiej parasol.
- Zapomniało się parasolki co.? - zażartował chłopak, ale od razu umilkł widząc mnie.
- Ej, co się dzieje.?
- Wszystko się wali Travis. Najpierw śmierć dziadka, teraz podsłuchałam, że moja babcia chce wrócić do Kanady, bo u nas się źle czuję. Mam dość!
- A rozmyślałaś o tej propozycji.?
- Tak, ale teraz to już nie ma dla mnie znaczenia.
- Nie mów tak, jesteś teraz zła, smutna.
- A dziwisz się?! - wydarłam się, ale po chwili tego pożałowałam, on ma rację. - Przepraszam, masz rację, możemy się spotkać u was w garażu i wtedy obgadamy to wszystko.?
- Jasne, będziemy na Ciebie czekać. I pamiętaj masz nas i zawsze możesz na nas liczyć.
- Dziękuję. To przyjdę do was po lekcjach.
- O której kończysz.?
- O 13, bo nie idę na ostatnią lekcję.
- Okej. To do zobaczenia i trzymaj się przede wszystkim.
- Do zobaczenia. Postaram się.
Travis podprowadził mnie pod samą szkołę. Pożegnałam się z nim. Z dala już widziałam Hayden, Spencer oraz.. Justina.
Niestety nie miałam ochoty rozmawiać z żadnym z nich. Weszłam na teren szkoły i po prostu ich wyminęłam.
*
Na lekcjach miałam drobne problemy ze skupieniem się, ale na szczęście jeszcze nauczyciele dawali mi taryfę ulgową ze względu na moją żałobę.W chwilach kiedy mogłam tylko odbiec myślami gdzieś, to starałam się rozmyślać o propozycji od L.A Reid.
Pewna część mnie chciała spróbować, a druga kazała mi uciekać.
_________________
Nie podoba mi się ten r, przepraszam :<
Nie podoba mi się ten r, przepraszam :<