poniedziałek, 31 grudnia 2012

[20]

Weszłam do domu. Już nawet nnie bawiłam się w ściąganie butów tylko od razu pobiegłam do salonu, gdzie siedzieli rodzice. Tata obejmował mamę. W końcu to jej ojciec umarł. Uklęknęłam przed nią, złapałam za jej drżące ręce i ułożyłam głowę na jej kolanach i obie zalałyśmy się łzami. - Pogrzeb jest za tydzień - wyszeptał tata - Ale jutro jedziemy już do Kanady, będziesz w stanie pójść jutro na 3 lekcje czy wolisz zostać w domu? - Pójdę, jakoś dam radę.. chyba - Carly.. wręcz to proszę Justinowi dobrze? - Co to jest? Tata westchnął i pociągnął mnie za rękę do kuchni - To jest hm.. jakby zaproszenie dla Pattie i Justina na pogrzeb Twojego dziadka, w końcu się znali.. - Tato.. wiadomo co było przyczyną.. no wiesz.. śmierci dziadka? - zapytałam łamiącym się głosem - Twój dziadek miał raka - Co?! Ale jak to?! Czemu mi nie powiedzieliście?! - Twój dziadek prosił nas żebyśmy Ci nie mówili. On sam myślał, że z tego wyjdzie bo diagnoza była, że to zwykły nowotwór. Zauważyłaś, że dziadek zawsze mało chodził, często narzekał na ból w nodze? Kiwnęłam głową, że pamiętam. - Rak zaatakowałam wpierw biodro, a później zlokalizowano go też w jego bolącej nodze. Za późno zgłosił się do lekarza, no i jego wiek.. dawał małą szansę na pokonanie choroby. - Ale dlaczego on mi o tym nie powiedział? Byłam u nich przecież.. - Poczekaj tu chwilę, coś Ci przyniosę - powiedział tata i poszedł do sypialni. - Proszę. Dziadek prosił żebym Ci to przekazał, w odpowiedniej chwili. - Wciąż nie mogę uwierzyć w to wszystko.. czemu to nie może być tylko głupi koszmar?! - wrzasnęłam na całą kuchnię i znów się rozpłakałam - Tato.. a co z babcią? - Zaproponowaliśmy jej żeby się tu do nas wprowadziła, Twoja mama nie chce żeby ona mieszkała tam sama. No i zgodziła się, po pogrzebie wróci tu z nami. - Biedna babcia.. Przepraszam tato, ale pójdę chyba do swojego pokoju, dość mam jak na jeden dzień. - Rozumiem skarbie, idź się spakuj i odpocznij - Kocham Cię tato - powiedziałam i wtuliłam się w jego bezpieczne, silne ramiona. - Ja Ciebie też córeczko - odpowiedział i pocałował mnie w czoło Poszłam z powrotem do salonu, gdzie była mama. Do niej też się przytuliłam. - Kocham Cię mamusiu i pamiętaj, że masz nas - wyszeptałam jej do ucha - Oh Carly.. też Ciebie kocham, z całego mojego matczynego serca i dziękuję Bogu, że was wszystkich mam, za Ciebie, Jake'a i Twojego tatę. Pocałowałam ją w policzek i poszłam na górę. Usiadłam na brzegu łóżka. Chwilę się wahałam czy otworzyć list, jednak ciekawość zwyciężyła. Był to odręczny list od dziadka. "Kochana wnusiu, gdy będziesz czytać ten list, mnie już nie będzie na tym świecie. Na samym wstępie chciałbym przeprosić Cię, że Ci nie powiedziłem o mojej chorobie. Nie chciałem Ciebie zmartwić. Stchórzyłem. Twoja babcia ciągle mi powtarzała by Ci powiedzieć, szczególnie jak u nas byłaś. Ja jednak byłem "mądrzejszy" i mówiłem jej nie teraz. Chcę także przekazać Ci przez ten list, że bardzo Ciebie kocham. Byłaś moją jedyną wnuczką, moim oczkiem w głowie, chciałem dla Ciebie jak najlepiej. I proszę Cię Carly o dwie rzeczy - zaopiekuj się babcią, i nie płaczcie za mną. Od teraz będę Waszym aniołem stróżem. Będę czuwał nad Wami. Do zobaczenia w niebie. Kocham Cię, dziadek". Przeczytałam list parę razy. Czułam się jakbym moje serce rozbijano na milardy kawałeczków. Łzy nie miłosiernie pędziły od moich oczu, poprzez policzki. Przytuliłam do siebie tą kartkę papieru, zwinęłam się w kłębek i dalej płakałam, aż zasnęłam. * Obudziłam się o 5. Bolała mnie strasznie głowa, pewnie od płaczu. Rozjerzałam się po pokoju. List od dziadka spadł mi w nocy na podłogę. Podniosłam go, przeczytałam raz jeszcze, schowałam do koperty, a następnie pod poduszkę. By mieć go blisko siebie zawsze. Jeszcze dziś będę w Kanadzie. Gdyby dziadek żył, byłabym zachwycona. A teraz.. jest wręcz odwrotnie. Wstałam z łóżka. Wydobyłam z dna szafy tunikę, sweterek, spodnie - wszystko w kolorze czarnym. Udałam się do łazienki, gdzie wzięłam prysznic. Ułożyłam i wysuszyłam włosy. Nie malowałam się. Po co skoro co i rusz łapią mnie napady paniki, płaczu. Spakowałam resztę czarnych ubrań i innych potrzebnych mi tam rzeczy. Zeszłam na dół. Myślałam, że wszyscy jeszcze będą spali, lecz w kuchni siedziała mama. Jej oczy były czerwone, zapuchnięte i wciąż płakała. - Mamo.. - Carly? Czemu nie śpisz, jest dopiero 5:57. - Źle spałam tej nocy. Mama rozłożyła ramiona i po prostu przytuliłam ją. Obie tego teraz potrzebowałyśmy. * Tata od dziś miał wolne. Wyjątkowo poszłam do szkoły na pieszo. Umówiłam się z rodzicami,że przyjadą po mnie pod szkołę, po 3 lekcji i od razu pojedziemy na lotnisko. Szłam bardzo powoli. - Carly! Słyszałyśmy wszystko, Boże jak się czujesz? - Hayden i Spencer od razu mnie osaczyły. - A jak mam się czuć? Czuję się okropnie, łagodnie mówiąc. Przyjaciółki mnie objęły. Dostrzegłam nieopodal stojącego Justina, był oczywiście w towarzystwie Seleny. Jednak jego zachowanie mnie zaskoczyło. Wbrew Selenie podszedł do mnie i ku mojemu ponownie zaskoczeniu również mnie przytulił. A ja z bezradności.. i przez kolejny napad rozpłakałam się. - Tata prosił bym Ci to dała, przekaż to też swojej mamie - powiedziałam łamiącym głosem, i zaczęłam szukać tego liściku/zaproszenia w torbie. Przez przypadek wypadł mi on z ręki, już miałam się po niego schylić, ale Justin mnie uprzedził. - To to? - Tak, to zaproszenie na pogrzeb, oraz na skromną stypę. Chłopak uważnie przeczytał. - Powiedz swojemu tacie, że przyjedziemy z mamą na pogrzeb Twojego dziadka. - Ale.. - Żadnego ale, stać mnie na bilety do Kanady i mogę pojechać tam w każdej chwili, no a pozatym wczoraj rozmawiałem o tym z mamą i ona właśnie chciała wiedzieć kiedy jest pogrzeb, bo chciałaby na nim być. - To miło z waszej strony, dziadek byłby szczęśliwy - wyszeptałam - Shh, nie płacz. Spróbuj zająć czymś innym myśli. - Gdyby to było takie łatwe jak mówisz.. - Wiem, że nie jest łatwe.. Będzie dobrze. Nie zapominaj, że masz swoich rodziców i nas, przyjaciół, pomożemy Ci się pozbierać, prawda dziewczyny? - Justin ma rację Carly, masz nas. - Dziękuję wam - odpowiedziałam i przytuliłam każdego z nich. __________________________________ Przepraszam za drobny chaos w tym rozdziale ale piszę go z tableta i nie mogę go zbytnio poprawić bo za niedługo idę do znajomych na sylwka. Szczęśliwego Nowego Roku! #muchlove

5 komentarzy:

  1. Aż mu łezka poleciała. Czekam na nn!!

    OdpowiedzUsuń
  2. omg, biedna carly. wszystko zaczynało się dobrze układać, a tu na bum. ohhh, tak mi smutno :/ ale przynajmniej justin był taki kochany <3 jejuuu, słodko. miałam nadzieję, że zadzowni do niego jak będzie w domu, ale niestety... za to selena to szmata. ugh. nienawidzę. czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. ;'( biednaa Carly. A Justin jaki kochany. <3 Czekam na nn.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejusiu!
    Opowiadanie na serio fajne!
    Trochę smutno, ale zapewne dojdzie do "Happy-End-u"
    Czekam z niecierpliwością na 21 rozdział!
    Życzę dużo weny!!!

    swagggerlove.blogspot.con

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej trafiłam na Twojego bloga tej nocy i już przeczytałam w wszystkie rozdziały. Są cudowne.
    Zdobyłaś nową czytelniczkę ;p
    Ten rozdział jest taki inny... smutny... Mnie się podoba. Mogłabyś mnie powiadamiać na TT? @SweetCysia
    Czekam na NN i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń