wtorek, 23 października 2012

[14]

Po wyjściu Carly, mama podała deser. Był to sernik z galaretką i owocami na zimno.
Mama ukroiła mi mały kawałek. Odechciało mi się jeść, ale nie chciałem robić mojej mamie przykrości.
Zjadłem, a następnie poszedłem do siebie do pokoju.
Wziąłem prysznic. Myślałem, że chociaż na chwilę przestanę rozmyślać o niej, ale nie..
Czemu niektóre słowa są gorsze od naszych czynów.?!
Zapowiadało się już dobrze, że Carly da mi szansę, zaprzyjaźnimy się, ale nie.. wystarczyło o jedno słowo za dużo i zaprzepaściłem wszystko!
Podsuszyłem trochę włosy, a następnie położyłem się do łóżka.
Czułem się strasznie przygnębiony.
Sięgnąłem ze stolika nocnego telefon. Wszedłem na twitter'a.
Od razu pojawiło mi się kilka tweetów Carly.
Ewidentnie dotyczyły mnie. "Nic się nie stało.." i wiele innych.
Otworzyłem jej profil. Tam gdzie zawsze pisało, że mnie followuje, teraz znikł ten napis.
Rzuciłem telefon, nawet nie patrzyłem gdzie, i w jakim on jest stanie po upadku.
Usłyszałem pukanie do drzwi, a następnie w progu zjawiła się moja mama.
Usiadła ostrożnie na brzegu łóżka i dokładnie tak jakbym był małym dzieckiem, zaczęła mnie głaskać po głowie.
-Co się stało.?
-Nic mamo-odpowiedziałem unikając jej spojrzenia
-Synku, nie znam Cię od dziś, zawsze sobie o wszystkim mówiliśmy, ale od chwili naszej wyprowadzki z Kanady, już tak nie jest. Ale wiedz Justin, że ja wszystko widzę, widzę to jak się zachowujesz.
-Chciałbym Ci mamo to wszystko powiedzieć, ale to jest głupie, a poza tym sam mam jeden wielki mętlik, nie wiem już co mam robić. Namieszałem, aż w końcu straciłem pewną osobę.. Jestem skończonym idiotą.
-Nie mów tak o sobie, nie jesteś na pewno skończonym idiotą. Każdy z nas popełnia błędy, jedni małe drudzy duże.
Przesunąłem się na łóżku i usiadłem. Mama usiadła tuż obok mnie.
Przez chwilę milczeliśmy, aż w końcu nie wytrzymałem i po prostu wygadałem się mamie. I w pewnym sensie ulżyło mi i to znacznie.
-To dlatego ona tak szybko wyszła i to mając lekko załzawione oczy
-Ale zrozum mamo, nie chciałem jej urazić, nie o to mi chodziło mówiąc to.. jak Ci już powiedziałem, sam nie wiem co do niej czuję.
Wcześniej faktycznie była dla mnie obojętna, a teraz..
-Zależy Ci na niej. Gdyby tak nie było, to byś tyle nie rozmyślał o jakimś tam pocałunku, jakieś tam kłótni.
Dostrzegłeś to, że większość dziewczyn patrzy na Ciebie przez pryzmat sławy, za to Carly inaczej.
-Sam już nie wiem mamo, to zbyt skomplikowane. Powiedz mi tylko co mogę zrobić.?
-Daj jej trochę czasu, to powinno pomóc. I nie zadręczaj się tak.
-Jesteś najlepsza mamo..-powiedziałem po czym przytuliłem się do niej, całując uprzednio ją w policzek.
-Aww, a Ty zapamiętaj, że zawsze nawet jak będziesz już dorosły, założysz rodzinę, będziesz mógł na mnie polegać.
-Dzięki mamo, i przepraszam, że ostatnio jakoś się osłabiły nasze relacje, ale wiedz, że zawsze byłaś, jesteś i będziesz moją najlepszą przyjaciółką, najlepszą mamą na świecie i że Cię kocham!
Mama ucałowała mnie w czoło, a następnie wyszła, ponieważ musiała posprzątać po kolacji, a ja? poszedłem spać.
*
Następnego dnia.
Szkoła.
Pkt.widzenia Carly.
Nie przespałam całą noc. Ciągle po głowie chodziły mi słowa Justina, po tym naszym pocałunku. Skoro nic dla niego nie znaczę to dlaczego mnie pocałował.?! Chciał się mną zabawić.?! Po raz pierwszy chciałam nie iść do szkoły.
Zaczął mnie nawet boleć brzuch z tych nerwów, ale nie mogłam pokazać Justinowi jak bardzo mnie to boli. Muszę się zebrać w całość.
Musiałam iść dziś sama, na pieszo do szkoły, ponieważ tata dziś musiał jechać na jakieś szkolenie.
Po drodze mijałam dom Justina. I pech chciał, że chłopak mnie dostrzegł. Kiwnęłam tylko głową do pani Pattie i ruszyłam dalej.

*
Ledwo weszłam na teren szkoły, a moje przyjaciółki ruszyły od razu do mnie niczym z "prędkością światła".
-Carly chodź szybko!-powiedziały obydwie i zaczęły mnie ciągnąć w stronę szkoły
-Patrz!-wskazały mi jakąś kartkę z listą wywieszoną przy sekretariacie
"Osoby, które wezmą udział w finale naszego szkolnego konkursu talentów". Przejrzałam całą kartkę i dopiero po chwili zorientowałam się, że moje nazwisko było wpisane jako 2!
-O matko.. powiedzcie, że śnię
-Jesteśmy takie z Ciebie dumne głuptasie, a Ty mówiłaś, że nie umiesz śpiewać
-Uszczypnijcie mnie bo wciąż nie wierzę-powiedziałam wciąż wpatrując się w swoje nazwisko na liście.
I Hayden ze Spencer wykonały to o co je poprosiłam.
-Ałć. Żartowałam.
Ledwo się odwróciłam jak zaczepiło mnie kilku nauczycieli.
-Gratulacje Carly i powodzenia w dalszym etapie. Pan Dyrektor powiedział, że poszło Ci ponoć całkiem nieźle.
-E.. dziękuję-odpowiedziałam i wraz z dziewczynami poszłam na górę na lekcje.
Do dzwonka było jeszcze 10 minut, więc napisałam do Tavish'a, że się dostałam do kolejnego etapu.
Zamiast odpisać mi, ten zadzwonił.
-Na prawdę się dostałaś.?
-Tak! sama jestem w szoku!-krzyknęłam do telefonu. W między czasie na korytarz zawitał Justin. Usiadł centralnie przede mną i mi się przyglądał. Był wyraźnie smutny, przygnębiony, lecz starałam się to zbagatelizować, nie przejmować się tym.
-No to musimy zacząć pisać nowe piosenki! A kiedy ten ostateczny etap.?
-Przesunęli termin na za dwa tygodnie
-Uuu.. ale nie martw się damy radę! To kiedy masz czas.?
-Nawet mogę dzisiaj-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.
-To po lekcjach przyjdź do nas.
-Okej, to do zobaczenia
-Do zobaczenia.

*
Po szkole
Hayden i Spencer nie mogły dziś ze mną pójść do chłopaków, więc poszłam sama.
Zostawiłam niepotrzebne podręczniki w szafce szkolnej i już miałam opuszczać budynek jak zobaczyłam znów Justina. Ewidentnie czekał na kogoś.
Ledwo go minęłam, a już słyszałam go za sobą.
-Carly zaczekaj, musimy pogadać
-Według mnie nie mamy o czym. Wczoraj powiedziałeś wszystko co chciałam wiedzieć, usłyszeć.
-Ale daj mi szansę się wytłumaczyć, to na prawdę nie tak miało być. Nie to chciałem Ci powiedzieć. Żałuję tych słów.
-Trochę za późno Justin. Niektórych rzeczy nie da się cofnąć. I widzisz dlaczego nie chcę się z Tobą przyjaźnić. Ciągle mnie ranisz.
-Carly co mam zrobić żebyś mi wybaczyła, dała jeszcze jedną szansę.?-zapytał stając przede mną i chwytając mnie za ramiona.
-Miałeś swoją szansę-odpowiedziałam wyswabadzając się z jego uścisku
-Wiem, błagam Cię to był ostatni raz. Na prawdę to nie miało tak zabrzmieć.
-A jak miało zabrzmieć?!-zapytałam zirytowana
-Zrozum.. sam mam mętlik w głowie. Zależy mi na Tobie, ale nie wiem czy jak na przyjaciółce, czy jak na.. dziewczynie! A poza tym poniosło mnie, powinienem zaczekać, albo spytać Ciebie jakby o przyzwolenie.
-Fakt mogłeś.. no ale stało się, a teraz przepraszam, ale się spieszę do przyjaciół
-Dasz mi szansę.?-zapytał jak gdyby nie słyszał tego co powiedziałam
-Odpowiem Ci jak wcześniej. Póki co nie. Wolałam chyba jak mnie olewałeś, a i zapamiętaj.. nie rób mi nigdy nadziei-powiedziałam i pobiegłam tam gdzie miałam, zostawiając go samego pośrodku placu. Po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy.

3 komentarze:

  1. AAAGSGHAHAHAIUWJAUAIBAAJA... O MOJ BOZE! TO JEST NIESAMOWITE! Aż brak mi slow do opjsania wrazen po rozdziale ... czekam z niecierpliwoscia na kolejny, rownie cudowny rozdzial :3
    nothing. xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. smutne troszkę. ale mam nadzieję że mu wybaczy :) czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrobilam wszystkie r i juz chce nowy. Mam nadzieje ze dodasz szybko bo kocham ten blog ! + zapraszam www.hate-love-peace.blogspot.com. ;** BOSKO !!!!

    OdpowiedzUsuń